Sesja

Karczmarz mimo niepozornego wyglądu był szybki. Zrzucił go na podłogę a jego pomagierzy wzięli zamach by go uderzyć pałkami.

Nie zastanawiając się zbytnio próbuje odtoczyć się na bok, pod najbliższy stolik. Tam ma zamiar podnieść się i wydobyć ostrze z pochwy.

Manewr udał się. Napastnicy zaatakowali podłogę. Jeden z nich wrzasnął z bólu gdy drzazgi z roztrzaskanej pałki wbiły się mu w rękę. Gdy w końcu twoja postać podniosła się z bronią poczuł ból z tyłu głowy. Zapewne zrobił to ktoś kogo nie uznał za bezpośrednie zagrożenie. Teraz uważał inaczej. Sądził że wszyscy obecni stanowią teraz wszystkich za zagrożenie. Po karczmie zaczęły latać wszelki dostępne przedmioty (duża część tych przedmiotów skierowana była w stronę twojej postaci - z marnym skutkiem.) Karczmarz zaklną chowając się za ladę unikając lecącego krzesła. Jego pomagierzy również nie odnieśli obrażeń co było raczej niezwykłe.

Padł na ziemie i odtoczył się pod następny stolik
-i tak się, cholera, wszczyna burdy...
Zaklą pod nosem i szybko ruszył dalej na czworaka, starając się unikać kopniaków, spadających przedmiotów i innych form ataku. zamierzał się wydostać na zewnątrz, lub na zaplecze jeśli było widać prowadzącą tam drogę i było bliżej.

Opuszczenie budynku zajęło mu dużo czasu i niestety nie obło się bez bólu. Ktoś kopnął go w żebra, po czym sam upadł o ciosu innego klienta karczmy.

usiadł na ziemi i przez chwilę klął i sapał na przemian. Żebra wydawały sie całe, ale wcale nie przestawały przez to boleć. Pozbierał się i ruszył do wcześniej upatrzonej kryjówki, wolał nie zostać tu złapany kiedy/jeśli przybędzie straż miejska gasić burdę.

Dotarł przed opuszczoną stajnie. Ból trochę złagodniał.

Znalazł sobie w stajni jakiś zadaszony i możliwie pozbawiony naniesionych przez wiatr śmieci. Te które się tam jednak znalazły skrzętnie usuną, po czym ułożył się na ziemi wsuwając plecak pod głowę. I nakrywając się kocem.

Z zewnątrz dobiegł go męski głos.

- Poczekaj sprawdzę czy nikogo nie ma?

Odpowiedział mu kobiecy śmiech. mężczyzna wkroczył pewnie do opuszczonej stajni.

Wstał przerzucając koc przez lewe ramię tak by nie widać było jego zniekształconej dłoni. Nie miał ochoty pokazywać się mężczyźnie, postanowił wiec opuścić to miejsce, przynajmniej na kilka godzin.

Co twoja postać zmierza teraz robić - do czasu opustoszenie starej stajni?

Trochę pokręcić się po mieście, usiłując nie wpaść na strażników i nie zbliżając się na mniej niż 200 m do "królewskiego siodła"

Był zaczepiany przez - dziwki, biedaków, strażników. Wkońcu uznał że można wracać.

Dziwkom uprzejmie odmawiał, Strażnikom spokojnie odpowiadał trzymając dłonie z dala od broni, biedaków odpędzał ostrymi słowami. Skierował sie z powrotem do stajni, lecz zanim tam wejdzie postanowił przez kilka minut po nasłuchiwać czy na pewno nie ma tam nikogo.

W końcu nadszedł czas zbiórki przez bramą miasta.