Sesja

-nie specjalnie, najbardziej zbliżone do tego będą chyba widły, ale nigdy nie użyłem jako broni..
Stwierdził, wciąż mówiąc głośno, ale wyraźnie się uspokoił i nawet lekko rozluźnił, wciaż jednak trzymając lewe ramie pod osłona płaszcza

- Widły, widły... tak, tak, tak.. nie w wojsku tego się nie używa... nie, nie... tak więc włócznia. ścinałeś kiedyś drzewa?

Tym razem patrzył w jego kierunku choć sprawiał wrażenia jakby go nie widział.

-Kilka razy. nie specjalnie uciążliwa, choć męcząca robota.
Przyznał wpatrując się w oczy przepytującego go starca. "Wiec to pobór do wojska, ciekawe."

- Więc dość siły by zabić... tak.. tak...

Rozejrzał się.

- Gdzieś tu miałem dokumenty pozytywnego przejścia przeglądu przez wykwalifikowanego lekarza. Widziałeś je?

Dokumenty leżały przy rogu biurka.

"Dowolny boże..." przebiegło mu przez myśl. Sięgnął po dokument i podał go medykowi. "Mam nadzieje że nie trafię na takiego ślepca kiedy zostanę ranny" uśmiechną się półgębkiem do siebie, "choć miało by to i dobre strony."

- Tak tak...

Podpisał dokument. Oczywiście nie tam gdzie powinien i podał mu go.

- Tak, tak... więc tak... napisz tam swoje imię i ... ten tego...

Zamyślił się.

- A tak... możesz już wyjść z namiotu... tak...

"Moje szczęście że umiem pisać" pomyślał i podpisał sie na dokumencie pełnym imieniem. następnie ruszył do wyjścia z namiotu, zwijając kartę w wygodny rulon.

- Za siedem dni zbiórka przed bramą. Darmowe noclegi i jeden posiłek dziennie w "Królewskim Siodle". Jeśli się nie pojawisz zostaniesz uznany za dezertera, pochwycony i powieszony przy ruchliwym trakcie.

Wyrecytował oficer. Dopiero teraz spojrzał na niego. Lekko zmrużył brwi po czym wzruszył ramionami i wypił spory łyk z butelki.

Skiną głową. "Mam nadzieję że ta zbieranina która znajdzie sie pod bramą nie zostanie wysłana od razu do boju" pomyślał wspominając tych którzy tych którzy zapisali sie wcześniej. Ruszył do karczmy. najbliższe 7 dni zapowiadało sie całkiem przyjemnie, choć czuł że będzie musiał od teraz niezmiernie uważać.

Dzień pierwszy - południe.

Odczuwasz głód, pragnienie i zmęczenie po podróży.

Wszedł do karczmy i zamówił posiłek, zaznaczając ze jest rekrutem. Czekając na to co mu podadzą rozglądał sie po karczmie. Robił to jednak na tyle ostrożnie aby nikt nie mógł go posądzić o "gapienie się". Nie chciał w końcu wszczynać niepotrzebnych waśni, a kto wie, może i burd.

To co dostał nie strawiło mu przyjemności. Kufel zapewne rozwodnionego piwa, trzy ziemniaki i pół przypalonej ryby (oczywiście jedzenie było zimnie, a picie ciepłe). Karczmarz kazał mu jeść w wyjątkowo wulgarny sposób.

"Czemu mnie to nie dziwi." pomyślał zabierając sie do jedzenia. Chociaż był głodny i tak mu ono nie smakowało. "Jakim cudem tak zepsuli ten posiłek?" wzdrgął się ale nic nie powiedział. gdy zjadł już wszystko rozejrzał się jeszcze raz po izbie starając sie wyłapać innych rekrutów ochotników.

Typowy wystrój speluny. Przysłowiowy "Brud, smród i ubóstwo". Klienci od lekko pijanych do śpiących pod stołami. Biedacy, dziwki, potencjalni zbrodniarze. Nie miał pojęcia czy ktoś z tu obecnych jest jak on rekrutem. Nikt przecież nie miał mundurów, wszyscy mieli broń i wszyscy jedli podobne gówno...

Zapytał karczmarza o darmowy nocleg zastanawiając się przy okazji czy gdzieś w pobliżu miasta nie widział lasu, jeziora, lub rzeki.